Ciesz się, gdy dziecko odmawia – czyli o tym, jak wesprzeć rozwój asertywności

I tu zaczynają piętrzyć się trudności. Z jednej strony chcemy, by dzieci broniły swoich praw, stawiały opór przed presją grupy rówieśniczej, śmiało wyrażały własne zdanie. Z drugiej strony – próby tych samych zachowań w kontakcie z dorosłymi często kończą się napięciem i uwagą w dzienniku. Dlatego spróbujmy przyjrzeć się naszemu zachowaniu – dorosłych, którzy często oczekują zupełnie czego innego, zależnie od sytuacji.


Dwulatek i jego ,,nie!”

Pierwszą konsternację przeżywamy, gdy przychodzi zmierzyć się z konsekwentną, ciągłą odmową ze strony dwuletniego bąbla. Wtedy ,,nie” pojawia się właściwie na każdym kroku – dziecko nie chce jeść, ubierać się, kąpać właśnie, gdy chce tego jego opiekun. Próbuje swojej sprawczości przy każdej nadarzającej się okazji – doprowadzając tym swoich opiekunów do niemal załamania nerwowego. Zastanówmy się, czemu służy takie zachowanie? Wyobraźmy sobie niemowlę, które ma niewielkie szanse na negocjacje z rodzicem – protest zgłasza niewerbalnie, płaczem, odsuwaniem się, przekręcaniem głowy. Próbuje odmówić, nawet jeśli ma zaledwie kilka miesięcy. Ale jeśli dorosły chce nakarmić takiego malucha, zrobi to – podstępem, przymusem. Dwulatek to już inna bajka. Nadal jest zupełnie zależny od woli dorosłych, natomiast ma narzędzie, które może pewne sprawy przynajmniej odwlec. Używa mocy ,,nie” i sprawdza, co się stanie. Gdzie są granice jego możliwości. I tu widzimy wielkie pole do wsparcia rozwoju asertywności: szanując ,,nie” wtedy, gdy to możliwe i nikomu nie zagraża, negocjując, gdy trzeba, stanowczo stawiając granicę, gdy nie można inaczej. Wydaje się, że właśnie takiej elastyczności chcemy uczyć młodych ludzi. Warto zacząć od samego początku.

Asertywny przedszkolak

Prowadzenie grupy przynajmniej kilkunastu, a często dwudziestu kilku maluchów wymaga ogromnych pokładów cierpliwości, oczu dookoła głowy i przynajmniej kilku par dodatkowych rąk i nóg. Zrozumiałe jest więc, że nauczyciel wychowania przedszkolnego wprowadza konkretne, stałe zasady i dość sztywny rytm dnia – grupie to służy, jest się do czego odwołać, gdy na pokładzie wybucha bunt. Co nie znaczy, że nie znajdzie się miejsce do partnerstwa i uważności na potrzeby małych ludzi. Życie w grupie uczy nawiązywania relacji, dzielenia się, współpracy. Chcemy jednak, by już kilkulatek nabrał umiejętności dbania o swoje interesy. Spróbujmy więc dać mu taką możliwość.

Typowa sytuacja dywanowa – prosimy wszystkich, by usiedli w kółeczku

Staś ma gorszy nastrój – mówi stanowczo ,,nie”. Co możemy powiedzieć, by uszanować jego przejaw asertywności?

  • Widzę, że trudno Ci dziś się z nami bawić? Rozumiem, możesz się dziś czuć gorzej. Może usiądziesz tu z boku i popatrzysz, co robimy? A jeśli zmienisz zdanie, dołącz do nas.

albo

  • Stasiu, masz prawo odmówić. Chciałabym, żebyś wiedział, że z przyjemnością się z Tobą pobawimy, jak już chwilkę odpoczniesz.

Dla Stasia to prosta informacja o tym, że może mieć własne zdanie i nie będziemy wywierać na nim presji. Zmniejszymy w ten sposób jego lęk przed tym, że odmowa spotka się z odrzuceniem. Obniżymy jego napięcie. Jest duża szansa, że przedszkolak za chwilę podejdzie do grupy, jak zobaczy, że traci fajną zabawę. A na przyszłość – da mu pewność siebie, która pomoże mu w trudniejszych, dorosłych tarapatach.

Szkolny konflikt – relacje vs obowiązki

Dużym wyzwaniem dla nauczyciela jest uznanie asertywności ucznia w szkole. Gonimy program, wpadamy w pętlę sprawdzania wiedzy, zadawania prac domowych i egzekwowania ich. Natykamy się na opór uczniów, którzy odmawiają wykonania ćwiczenia, o które prosimy całą klasę, którzy mimo naszych uwag, rozmawiają między sobą w trakcie lekcji, nie przesiadają się do pierwszej ławki, mimo wyraźnego polecenia. Pojawiają się w dorosłym myśli ,,ma mnie w nosie, nie szanuje mnie, nie wiem, jak do niego trafić”. Rośnie napięcie i chęć pokazania, kto tu rządzi. I z tej chęci często odcinamy sobie drogę odwrotu do utrzymania relacji z uczniem. Zatrzymajmy się. Asertywne prośby muszą zakładać, że ktoś może nam odmówić. Inaczej wydajemy rozkaz, nie prośbę. A nie wszystkich naszych podopiecznych szykujemy prosto do koszarów i szeregów w wojsku. Chcemy, by się w szkole czuli bezpiecznie, ufali nam, mieli poczucie, że są ważni i że widzimy ich dobre strony. Wdech i wydech i do roboty.

Jak wybrnąć, gdy się wpadło w kanał

Dwunastoletnia Zosia mówi zawadiacko ,,nie, nie wyjmę zeszytu”. Dajemy sobie chwilę na namysł, możemy nawet głośno powiedzieć:

  • Słuchaj, zaskoczyłaś mnie. Muszę się zastanowić, co zrobić z taką sytuacją.

Pierwsza lekcja dla Zosi pt. ,,Gdy nie wiem, jak zareagować, mogę się do tego przyznać”. Dla nauczyciela to trudne – społeczeństwo wymaga od tej grupy zawodowej nadludzkiej mocy reagowania szybko i adekwatnie w każdych okolicznościach. Powiedzmy sobie jasno – to niemożliwe. Nauczyciele mają wiele kompetencji, często okupionych ogromnym stresem i zgrzytaniem zębów, ale nie muszą być superbohaterami. Przyznanie się do niewiedzy nie sprawi, że autorytet w oczach uczniów spadnie do szkolnej piwnicy. Wręcz przeciwnie – da im poczucie, że oni również mogą.

Druga lekcja dla buntowniczki: ,,Mów o swoich potrzebach”. Zastanów się, czemu właściwie każdy ma wyjąć zeszyt. Czemu ci tak na tym zależy? Może dlatego:

  • Właściwie może powinnam powiedzieć, czemu o to proszę. Wydaje mi się, że lepiej jest zrobić sobie notatki z tej lekcji. Dużo jest nowych informacji i może ci być Zosiu trudno, jak ich nie będziesz miała pod ręką.

Nauczyciel asertywnie mówi o motywacji swojej prośby – potrzebuje, by dzieci mogły wrócić do treści lekcji. Zosia nie chce stracić rezonu i nadal odmawia. Co robić?

Trzecia lekcja asertywności dla Zosi Samosi: ,,Możesz wybrać, jak chcesz się uczyć”.

  • Wiesz, to jest twoja decyzja Zosiu, czy sobie zapiszesz, czy nie. Może wolisz zapamiętywać. Szanuję to. Gdybyś w którymś momencie chciała zapisać – po prostu to zrób. Jeśli nie, ok.

Nie zrobimy za naszych uczniów notatek. Możemy owszem – wzbudzić w nich lęk, że jeśli nie zrobią, to spotkają ich srogie konsekwencje w postaci uwag czy złych ocen. Ale czy rzeczywiście chcemy, by podporządkowywali się ze strachu? Dając im wybór – i uznając, że mają do niego prawo – dajemy ster w ich ręce. Mogą skorzystać z naszych zajęć, ale mają prawo również nic z nich nie wynieść.

Presją łatwo można zarazić

W szkole wiele jest sytuacji, w których ulegamy presji – spowodowanej upływem czasu, nadmiarem wymagań, zbyt wielu treści, które musimy przekazać uczniom. Pracując z dziećmi i młodzieżą chcemy, by nasi podopieczni mieli jak największy zasób wiedzy, kompetencji, by byli wyposażeni we wszystko, co zaowocuje sukcesem. W takiej presji łatwo zapomnieć, że równie ważne jest zatrzymanie się i zastanowienie – czego właściwie chcę, czemu się na coś upieram. Im więcej dorosły wkłada presji w kontakt z dziećmi – sam działając pod presją swoich i cudzych oczekiwań – tym większy będzie stres i opór po stronie dzieci. Zastanówmy się, czy zachowania młodych ludzi są rzeczywiście tak agresywne, jak je możemy spostrzegać w sytuacjach kryzysowych – gdy nam odmawiają, buntują się, nie wykonują tego, co dla nich zaplanowaliśmy. Może to jest ich naturalna asertywność, którą zamiast pielęgnować, próbujemy stłamsić? Żeby potem znów uczyć ich jej od nowa, na specjalnie zaprojektowanych warsztatach, gdzie nauczą się odmawiać tylko tego, co naprawdę niebezpieczne, a nie tego, co sprzeczne z ich potrzebami.

Czy ja mówię niewyraźnie?

Tytuł tego akapitu jest receptą na zrujnowanie partnerskiej relacji z uczniem. Ewentualnie można wymiennie zastosować ,,Czy ja mówię po chińsku?”. Niech pierwszy rzuci kamień ten, co nigdy nie powiedział tak do młodzieży. Rzucamy takimi komunikatami wtedy, gdy czujemy się niezrozumiani, bezradni, nie mamy kontroli nad zachowaniem naszych podopiecznych. Jest to świetny przykład zupełnie NIEasertywnego komunikatu. Za dużo tu sarkazmu, złośliwości, chęci wywarcia presji. Nie takiego klimatu chcemy w kontakcie z uczniami. Oprzyjmy się na schemacie:

Ja czuję się …, kiedy … . Oczekuję (chcę, chciałbym, potrzebuję)… .

Przykład idzie z góry – mówmy tak do dzieci, by one tak mówiły do nas. Sprawdźmy taki komunikat w sytuacji codziennej. Wyobraźmy sobie, że nasza klasa wybiera się na wycieczkę nad jezioro. Nauczyciel stoi pod wejściem do autokaru i wyczytuje listę. Wszyscy są podekscytowani, krzyczą, śmieją się, nikt nie słucha wychowawcy. Pani Kowalska już ma na ustach klasyczne ,,Czy ja mówię po…” ale zatrzymuje się i mówi:

  • Czuję się ignorowana, kiedy tak głośno rozmawiacie. Potrzebuję sprawdzić listę.

A jeśli to nie działa, może dorzucić, co zrobi, jeśli klasa nie uszanuje jej potrzeby. Powie np. ,,Ok, jeśli nie sprawdzę listy, nie będziemy mogli wyruszyć, to mój obowiązek”.

W tej sytuacji Pani K. nie była agresywna, nie stosowała presji. Dała uczniom jasny wybór i określiła klarownie swoje potrzeby. Co więcej – zamodelowała właśnie asertywną postawę wśród swojej młodzieży.

Wzmacniaj w dziecku to, co robi dobrze

Stykamy się z wieloma sytuacjami, w których ktoś mówi o swoich uczuciach. Nie wszystkie jednak zauważamy. Dorośli reagują różnie na ekspresję emocji u dzieci. Złoszczą się, gdy one się złoszczą, mówią ,,nie płacz”, gdy się smucą. Jeśli chcemy rozwijać asertywność już u najmłodszych, musimy być uważni na ich emocje. I wspierać w mówieniu o tym, jak dziecko się czuje. Weźmy na warsztat inną sytuację z życia szkoły. Nauczyciel proponuje uczniom scenariusz zajęć, który jego zdaniem jest bardzo atrakcyjny. Większość grupy angażuje się, jednak natykamy się na opór Kacpra, który mówi ,,nudzi mi się”. Z rozpędu możemy powiedzieć różne rzeczy, uznać, że chłopiec krytykuje naszą pracę, nie ma za grosz szacunku etc. Ale zaraz – spróbujmy inaczej. Mówi, że mu się nudzi.

  • Słyszę, że jesteś znudzony. Możesz się tak czuć, czasem to normalne.

Odnosimy się wprost do stanu emocjonalnego, który wyraża chłopiec. Spróbujmy iść za tym tropem i odnieść się również do oczekiwań:

  • Co mogę zrobić, żebyś się poczuł inaczej?

Mały ważny sukces

Pewnie są spore szanse na to, że Kacper powie ,,nic”. Ale mimo to mamy mały sukces w relacji. Uznaliśmy emocje chłopca i zapytaliśmy o jego oczekiwania. Możemy również zaproponować, że jeśli coś się dzieje u niego, to jesteśmy gotowi o tym porozmawiać. Dajemy mu prawo do jego uczuć. Takie doświadczenie – choć krótkie i pozornie błahe – może być podwaliną do tego, by uczniowie nauczyli się wyrażać asertywnie swoje potrzeby. Muszą po prostu mieć na to przestrzeń. I dostać zrozumienie i akceptację dorosłych.

Źródło:
https://epedagogika.pl/profilaktyka-i-wychowanie/ciesz-sie-gdy-dziecko-odmawia-czyli-o-tym-jak-wesprzec-rozwoj-asertywnosci-3514.html